Wyprawa na "krańce świata"
Moim marzeniem od zawsze było, aby odwiedzić Ugandę. Od kiedy pamiętam z tyłu głowy pojawiało się takie pragnienie, chociaż kiedy pierwszy raz tam zakiełkowało to nie umiem powiedzieć. Po prostu zawsze chciałam stanąć na równiku ziemi i wiedziałam, że powinnam to zrobić właśnie w Ugandzie – kraju określanym „perłą Afryki”, w którym są góry, wulkany, wodospady i jeziora. No i oczywiście linia równikowa środka ziemi, na którą udało mi się dotrzeć po kilkugodzinnym rejsie po jeziorze Wiktorii, odkrywając uroki ugandyjskiej fauny. O tym jak to się stało, że znalazłam się w punkcie „zero” i dlaczego do dzisiaj odczuwam tego „namacalne” skutki, historia poniżej. Jak wspominałam we wcześniejszym wpisie (link TUTAJ ) przebywanie na misji w domu prowincjonalnym ma kilka plusów, a jednym z nich jest to, że mogę tutaj poznać wielu misjonarzy pracujących na placówkach w obszarze Wielkich Jezior Afrykańskich. W czasie jednego ze spotkań dyrektorów i ekonomów misji należących do tutejszej prowinc